Świece zapachowe: hit czy kit?
Świece zapachowe: hit czy kit?
Świece zapachowe – kochać je czy nienawidzić? Moim wyborem jest tworzenie świec bezzapachowych i pachnących zamiast zapachowych – aromatyzujących przestrzeń. Świeca zapachowa to dla mnie niefajny wymysł cywilizacji. Odbieram ją jako coś co kusi, mami i krzyczy, że jest cudowne. Ale moje kilkunastoletnie doświadczenie w tworzeniu świec oraz własne – liczne testy wskazują mi, że jest inaczej.
Trochę faktów.
Żeby świeca aromatyzowała przestrzeń, gdy się pali, musi zawierać od 6 % (rzadko), a raczej 10 -12 % olejków zapachowych. Ilość zależy od wskazań producenta olejków zapachowych. 6-12% to naprawdę dużo. Jako osoba dociekliwa, chciałam wiedzieć, określić empirycznie wpływ takiej ilości olejków zapachowych w świecy na moje samopoczucie.
Przeprowadziłam więc liczne testy w pracowni Green Dragonfly.
Polegały one na paleniu świec o identycznej kubaturze, rozmiarze knota i rodzaju wosku. Świece różniły się tylko zawartością olejków zapachowych i eterycznych. Każda świeca paliła się w identycznym pomieszczeniu ok 16 m kwadratowych, przez minimum 2 godziny. Po tym czasie wchodził do pomieszczenia uczestnik testu i po minimum 15 minutach oceniał przy pomocy przygotowanej ankiety swoje samopoczucie. Te doświadczenia wyraźnie pokazały mi, że tak duża ilość czynnika zapachowego w świecy (6-12%) wpływała negatywnie na samopoczucie około 80 % uczestników testu. Doświadczaliśmy bólów głowy o nieznacznym nasileniu i uczucia jej ciężkości.
Zdaję sobie sprawę, że jako osoba wrażliwa na zapachy mogę odbierać je intensywniej. Jednocześnie wciąż odkrywam, że osób z podobną wrażliwością jest bardzo wiele. Dlatego ten fakt zmienił całkowicie postrzeganie przeze mnie świecy zapachowej. Nie jest to coś, co pragnę mieć w swojej przestrzeni.
Świecić, nie pachnieć.
Tworząc Green Dragonfly, wróciłam do pierwotnej filozofii świec. Kiedyś funkcją świecy było świecić, nie pachnieć. Świeca dawała światło, gromadziła wokół siebie ludzi. Roztaczała spokój i niosła poczucie bezpieczeństwa. Od zapachu była natura. Brzozowe witki, które smagały ciało w łaźni, zioła rozwieszone w chacie, kwitnący sad za oknem, trawa na łące, siano w stodole, naturalny posiłek, który bulgotał na żelaznej płycie w kuchni, drewno skwierczące pod nią…
Pamiętam te zapachy. Nie chce zapomnieć, jak pachnie natura. Dlatego syntetycznych substancji zapachowych nie znajdziesz w Green Dragonfly, jedynie niecały 1% olejków eterycznych. Nie znajdują się one w świecy dla aromatyzowana przestrzeni, a dla ulotnego, zmysłowego mgnienia, przywołania tego, co zapomniane. Dla momentu przyjemności, gdy otwierasz pudełko ze świecą i bierzesz ją w dłonie.
To podejście, choć totalnie pod prąd obecnego nurtu, jest mi bliskie. Dlatego też dzielę się tym z Tobą, z wdzięcznością, że jesteś ze mną w mojej, łagodnej przestrzeni.❤️ Blisko siebie i natury.